Oceń
Violetta Villas zmarła w 2011 roku w swojej posiadłości w Lewinie Kłodzkim na Dolnym Śląsku. Władze gminy chciały upamiętnić wielką gwiazdę i zdecydowały się stworzyć Izbę Pamięci Violetty V. W minimuzeum można oglądać zdjęcie artystki, pamiątki przekazane przez fanów oraz repliki jej słynnych kreacji.
Od początku przeciwny inicjatywie jest syn Violetty Villas, Krzysztof Gospodarek. Jak informowała wałbrzyska "Gazeta Wyborcza", mężczyzna uważa, że nieautoryzowane muzeum narusza jego dobra osobiste. Sam planował otworzyć w domu muzeum poświęcone matce, w którym - jak podkreślił - z należytym szacunkiem i smakiem oddałby cześć wielkiej diwie.
Spór o Izbę Pamięci Violetty Villas. Syn sądzi się z gminą
Sprawa trafiła do sądu. Krzysztof Gospodarek pozwał gminę Lewin Kłodzki za "bezprawne wykorzystywanie prywatnych zbiorów rodzinnych oraz działania godzące w wizerunek Villas" - podaje "Super Express".
- Ja, jako osoba, która zastrzegła jej imię i pseudonim w urzędzie patentowym, nie wyraziłem zgody na to miejsce z prostego powodu: uważam, że moją mamę można upamiętnić z większą klasą i w inny sposób - powiedział tabloidowi Krzysztof Gospodarek.
Syn Villas podkreśla, że w sporze nie chodzi mu o pieniądze.
- Już dawno ogłosiłem, że jestem gotów na ten cel przeznaczyć nasz rodzinny dom w Lewinie, ale ani władze samorządowe, ani inne nic w tej sprawie nie zrobiły - grzmi w rozmowie.
Gospodarek jest pewny, że do muzeum jego autorstwa ściągałyby tłumy turystów i kuracjuszy z pobliskich uzdrowisk. Pokazałby im Violettę Villas wielowymiarowo, nie tylko jako gwiazdę sceny. I z pewnością udostępniłby unikatowe zbiory. A tak fanom pozostaje zwiedzanie Izby Pamięci Violetty V., gdzie jego zdaniem próbuje się robić z jego matki kicz i tandetę.
Syn wielkiej diwy jest zniesmaczony jakością ekspozycji. Zwraca uwagę na marne repliki kreacji i dodaje, że tylko jedna suknia faktycznie oddaje oryginał od Diora. - Reszta to jakiś żart - kwituje w rozmowie z tabloidem Krzysztof Gospodarek.
Oceń artykuł