Oceń
Ireneusz Bieleninik to doskonale znany dziennikarz oraz prezenter radiowy i telewizyjny, który popularność zyskał pod koniec lat 90. Najpierw pracował głównie w rozgłośniach radiowych, ale z czasem dostał się do TVP, a następnie do TVN. Tam prowadził m.in. programy "Strong Man – Siłacze", a także teleturnieje jak "Tele Gra", "Fabryka gry" i "No to gramy!". Po pewnym czasie dość niespodziewanie zniknął z telewizji, nie ujawniając przyczyn. Okazuje się, że Irek Bieleninik nie wyklucza kategorycznie powrotu do telewizji. W niedawnym wywiadzie przyznał, że choć zajmuje się teraz tym, co kocha, mógłby przyjąć wyzwanie, jeśli by się trafiło. Ma jednak jeden warunek. Czy w obliczu wichru zmian w Polsacie za sprawą Edwarda Miszczaka znany prezenter mógłby znowu zostać gwiazdą telewizji?
Irek Bieleninik komentuje zmiany wprowadzane przez Edwarda Miszczaka
Irek Bieleninik przez długi czas nie był widziany na salonach, ale teraz okazją do tego, by zadać mu kilka pytań, był event Fundacji Braci Collins. Redakcja portalu "Kozaczek" poprosiła go o skomentowanie zamieszania wokół decyzji personalnych w Polsacie, dokonywanych przez Edwarda Miszczaka. Prezenter odniósł się do nich w łagodny sposób, oceniając, że zmiany czasem są potrzebne.
- Myślę, że czasem odświeżenie formatu może pomóc. Jest masa fantastycznych ludzi, którzy nigdy nie dostali szansy. Wielokroć programy tego typu bardziej promowały jurorów niż tych, którzy mieli być bohaterami. Jurorzy się najlepiej sprzedawali. Może następuje tego kres i będzie coś innego? Odświeżenie jest dobre
— przekazał.
W rozmowie z portalem Bieleninik wrócił pamięcią do czasów swojej pracy w telewizji. Jak stwierdził, dziś wszystko wygląda zupełnie inaczej. Wyjaśnił też, że jego zniknięcie z ekranów nie było jego własną decyzją.
- Odszedłem dlatego, że zmuszono mnie do odejścia. Komuś podpadłem i tak naprawdę nie wiem komu. Nie chcę rzucać teraz nazwiskami, ale ten, którego mógłbym za to obciążyć, patrząc mi prosto w oczy, powiedział, że w ogóle nic nie wie, a wszyscy mówili, że jest inaczej. Ale dużo mu też zawdzięczam i muszę to po prostu uszanować. Łaska pańska na pstrym koniu jeździ — wyjaśnił.
Irek Bieleninik za sprawą Edwarda Miszczaka wróci do telewizji?
Jednak mimo tych złych doświadczeń Ireneusz Bieleninik nie wyklucza powrotu do telewizji, bo po prostu lubi wyzwania.
- Całe moje życie polegało na tym, że brałem wyzwania, które były bardzo ciężkie. Współpracowałem z ludźmi, którym się nie opłacało pracować w sytuacji, gdy mieli dostać zadanie do wykonania, którego się bali, coś, co mogło ich zaskoczyć, żeby nie dali plamy. A ja w to po prostu wchodziłem. I jak dostanę fajną propozycję – dlaczego nie? To będzie dla mnie zabawa. Musi to być przygoda, gwarancja, że będzie fajnie. Zawsze tak robiłem, zawsze tak chciałem i nie stronię od tego, więc może kiedyś — wyjaśnił.
W wywiadzie Irek Bieleninik wprost dał zielone światło dla propozycji jego ewentualnego powrotu. Ma jednak jeden warunek.
- Z przyjemnością mógłbym zająć się czymś fajnym, bo tak naprawdę – muszę ci powiedzieć w tajemnicy – ci wszyscy co są na topie, to oni nic nie robią, bo wszystko za nich inni robią, a oni tylko sprzedają swoją twarz i udają takich mądrych. A im jesteś niżej, tym wykonujesz cięższą pracę. Więc jakbym miał nic nie robić, a być popularnym, to oczywiście. Wziąłbym to w trymiga. Chyba że byłaby to propozycja ze strony tych, których nie akceptuję. Wiadomo, nie mógłbym się sprzedać — przekazał.
Cóż, po tak wyważonych słowach na temat Edwarda Miszczaka i wprowadzonych jego zmian, hasło o powrocie do telewizji, rzucone przez Bieleninika, można postrzegać jak uśmiech w stronę szefa Polsatu. Myślicie, że dyrektor programowy stacji chciałby widzieć go w jakimś swoim programie?
Gwiazdy, które nagle zniknęły z TV. Co się z nimi dzieje? [GALERIA]

Oceń artykuł