Barbara Bursztynowicz o mało nie umarła. W szpitalu wzięli ją za pijaczkę
Barbara Bursztynowicz w najnowszym wywiadzie poruszyła temat swoich problemów ze zdrowiem. Wspomniała jedną z sytuacji, kiedy potrzebowała pomocy. Rejestratorka uznała, że gwiazda „Klanu” jest zwykłą „pijaczką-menelką”.

Barbara Bursztynowicz nigdy nie zapomni, co spotkało ją jeszcze kilka lat temu. Żaden pacjent nie chciałby zostać tak potraktowany w szpitalu. O mały włos, a dla gwiazdy „Klanu” skończyłoby się to tragicznie. Na szczęście lekarz zjawił się bardzo szybko i aktorka dostała kilka zastrzyków.
Zobacz także: Michał Wiśniewski pokazał mamę po operacji. "Straciła dużo krwi" [FOTO]
Barbara Bursztynowicz otarła się o śmierć w szpitalu
Gwiazda „Klanu” pewnego dnia bardzo źle się poczuła. Jak mówiła w rozmowie z „Plejadą”, zaczęła się dusić, pojawiła się opuchlizna i „przypominała potwora”. Nie była w stanie oddychać ani wypowiedzieć słowa. O pomoc i poradę poprosiła przyjaciółkę, lekarkę.
Barbara Bursztynowicz natychmiastowo udała się do szpitala. Wraz z mężem akurat znajdowali się tuż przy szpitalu na Czerniakowskiej w Warszawie. Na recepcji aktorka nie wierzyła własnym uszom.
- Nie było gdzie zaparkować, wysiadłam i pobiegłam sama do recepcji. Pani w okienku wzięła mnie chyba za pijaczkę-menelkę, bo zapytała: „Czego znowu?!”. Resztkami sił wyjęłam z torebki dowód osobisty – wspominała aktorka w rozmowie z „Plejadą”.
Całe szczęście lekarz pojawił się w mgnieniu oka i zadecydował o kroplówce oraz zastrzykach. Tuż po tym Barbara Bursztynowicz usnęła. Po przebudzeniu cieszyła się, że przeżyła ten koszmar i od tamtej pory nie rozstaje się z zastrzykiem z adrenaliną. Bierze też leki na alergię.
- To przyjaciółka uratowała mi wtedy życie. Gdybym jej nie posłuchała i pojechała do domu, pewnie bym się udusiła – skwitowała aktorka.
RadioZET.pl/Plejada.pl