Artur Barciś został bez pieniędzy i dachu nad głową. Zatrudnił się w niebezpiecznej pracy
Artur Barciś podzielił się osobistą historią z lat 80. Gwiazdor "Rancza" nie miał pracy i był bez grosza przy duszy. Wyjechał na emigrację, ale tam też przyszło mu się zmierzyć z przeciwnościami losu. Zdradził, czym się wówczas zajmował.

Artur Barciś jest dzisiaj jednym z najpopularniejszych polskich aktorów. Zaczynał w teatrze, lecz to role w filmach i serialach przyniosły mu rozpoznawalność. Swoje najsłynniejsze kreacje stworzył w filmach Krzysztofa Kieślowskiego, w tym obrazie "Bez końca" oraz wszystkich częściach "Dekalogu", a także w "Znachorze", "Rozmowach kontrolowanych", "Braciszku" i "Wielkim Tygodniu".
Jednak w pamięci widzów Barciś na zawsze zapisał się rolą Tadeusza Norka w serialu "Miodowe Lata", gdzie stworzył niezapomniany duet z Cezarym Żakiem. Aktorów połączył później kolejny hitowy serial - "Ranczo", gdzie Barciś stworzył zabawną postać przewodniczącego Czerepacha. Spora sympatia widzów sprawiła, że w 2010 roku gwiazdor "Miodowych lat" został zaproszony do "Tańca z gwiazdami", jednak po latach gorzko wspominał udział w tanecznym show Polsatu, na co nie omieszkała zareagować Iwona Pavlović.
Artur Barciś przeżywał ciężkie chwile na emigracji w USA
Zanim w życiu Artura Barcisia przyszło zasłużone uznanie i pieniądze, aktor cierpiał chude lata. Najgorzej było w stanie wojennym. Barciś przez udział w filmie stracił angaż w teatrze. Produkcja jednak się nie ukazała ze względów politycznych, a aktor został z niczym: bez etatu, pieniędzy i mieszkania. W dodatku przeżył silny zawód miłosny, co w ogólnym rozrachunku doprowadziło go do myśli o odebraniu sobie życia.
Odmianę losu Barciś upatrywał wówczas w emigracji. Jak opowiada w książce "Aktor musi grać, by żyć", wyjechał za chlebem do Nowego Jorku. Początkowo wydawało się, że wszystko pójdzie gładko: znajomi, którzy przybyli tam rok wcześniej mieli go przyjąć do siebie i załatwić pracę, ale na miejscu plan wziął w łeb.
Pojechałem, żeby zarobić pieniądze, ale mieszkałem u nich tylko dwa dni. Oświadczyli, że muszę się wyprowadzić, bo właściciel nie zgadza się na kolejnego lokatora - wspomina w książce 65-latek.
Aktor znowu znalazł się bez pracy i dachu nad głową. W końcu zatrudnił się przy zrywaniu rakotwórczego azbestu w wieżach World Trade Center. Przekonała go jednak stawka 10 dolarów za godzinę.
Barciś pracował po 15 godzin dziennie w toksycznym pyle. Praca była ciężka i momentami ponad siły drobnego artysty.
Czasami strasznie płakałem, bo byłem mały i drobny, a większość kolegów rosła i silna. Nawet dla nich to była zbyt ciężka praca. Czasami ryczałem też z tęsknoty - wspomina Artur Barciś.
Udało mu się jednak godnie zarobić. Po powrocie do Polski kupił mieszkanie oraz Fiata 126p. Aktor zabrał też ukochaną żonę w podróż do Hiszpanii.
Aktorzy, którzy odrzucili kultowe role. Po latach na pewno tego żałują
