Oceń
Wszystko zaczęło się od tego, że w Warszawie nad Wisłą odnaleziono wylinkę pytona tygrysiego, którego wielkość oszacowano na 5,5 metra. Natychmiast rozpoczęły się poszukiwania niebezpiecznego gada, w których udział brała policja, Służba Ochrony i Ratownictwa Zwierząt Animal Rescue Polska, a potem nawet sam „detektyw” Krzysztof Rutkowski. Służby apelowały do mieszkańców o ostrożność i zaniechanie spacerów nad Wisłą. Choć nie doszło do paniki, to jednak wiele osób przyznawało, że obawia się pytona. O ciągłym zainteresowaniu tematem pytona świadczy choćby fakt, że omawiane tu wideo zobaczyło już ponad milion osób – i to w zaledwie kilka dni.
Blisko miesiąc od odnalezienia zrzuconej powłoki węża w sieci pojawiło się wideo, którego autorzy naświetlają kardynalne błędy w prowadzonych wcześniej poszukiwaniach. Materiał, opublikowany na kanale Witolda Plucika, właściciela firmy Animkals Live i hodowcy pytonów, pokazuje, w jak bardzo absurdalny sposób przebiegały poszukiwania „warszawskiego pytona”.
Autorzy filmu twierdzą, że poszukiwania gada przy pomocy kamery termowizyjnej mają taki sam sens, jak gdyby użyć do tego wykrywacza metali – słowem żaden. Plucik zaznacza, że węże są zwierzętami zmiennocieplnymi, dlatego zastosowanie kamery termowizyjnej jest po prostu bzdurą.
W kolejnej części materiału twórcy wypuszczają węża – podobnej wielkości do pytona tygrysiego, który podobno czai się na Wisłą – by pokazać, jak zachowuje się zwierzę w warunkach naturalnych. Wąż porusza się bardzo cicho, niemal bezszelestnie, do tego nie zostawia żadnych szczególnych śladów. „Przemyka się cichutko między źdźbłami” – komentuje Plucik.
– To jest kuriozalna sytuacja. Pierwszy raz widzę takie coś, że nikt tego węża nie widział, nikt go nie sfotografował, na plaży leży sobie po prostu kawałek wylinki i rozpętała się akcja ogólnopolska, zaangażowanych są tysiące ludzi, policja w całym kraju, a nie mamy fizycznego dowodu, że ten wąż tam naprawdę jest – mówi Plucik. – Ktoś sobie zrobił głupi dowcip, a akcja jest rozpętana na całą Polskę.
Nie sposób argumentów Witolda Plucika nie wziąć pod uwagę. Czy rzeczywiście tak było, a pyton znad Wisły to tylko żart?
RadioZET.pl/SA
Oceń artykuł