Julia Wróblewska pierwszy raz tak szczerze o chorobie. "Cierpię na zaburzenie osobowości"
Julia Wróblewska w 2019 roku wyznała, że cierpi na zaburzenia osobowości, z powodu których uczęszcza na terapię oraz bierze leki. W najnowszym wywiadzie po raz pierwszy tak szczerze opowiedziała o chorobie i życiu z problemami natury psychicznej.

Julia Wróblewska dobrze znana jest fanom "Listów do M", "Tylko mnie kochaj", czy seriali, takich jak "Rodzina Zastępcza" oraz "Magda M". Młoda aktorka cieszy się sporą popularnością i uchodzi za sympatyczną gwiazdę młodego pokolenia. Zanim w 2019 roku nie ujawniła, że zmaga się z zaburzeniami osobowości, mało kto mógł przypuszczać, że tak jest.
W jednym z najnowszych wywiadów Wróblewska zauważa, że podejście społeczne, zgodnie z którym osoby cierpiące na zaburzenia psychiczne są zaniedbane i źle wyglądają, jest niewłaściwe. Jak podkreśliła, "życie z czymś takim nie zawsze jest takie, na jakie wygląda". To pierwszy tak szczery wywiad młodej gwiazdy, w którym otwarcie opowiada o swoich zaburzeniach.
Zobacz także: Julia Wróblewska skrytykowała poradę fana dotyczącą depresji. "Religia to nie jest lekarstwo"
Julia Wróblewska szczerze o życiu z zaburzeniami osobowości
W rozmowie z portalem Dzieńdobry.tvn.pl aktorka otwarcie przyznała, że początkowo wstydziła się swojej choroby i po cichu chodziła do psychologa i psychiatry. Wcześniej pojawiały się informacje, że Wróblewska walczy z depresją, jednak w jej przypadku chodzi o zaburzenia osobowości. Gwiazda nie ujawnia dokładnie, jaka to choroba, jednak wyjaśnia, że jest to zaburzenie, które jest w środowisku stygmatyzowane.
"Są różne zaburzenia, różne choroby i nie wszystkie to depresja. To dopiero stygmatyzacja. Ja cierpię na zaburzenie osobowości. Nie mówię jeszcze jakie, bo to zaburzenie jest stygmatyzowane. Mało osób wie, co to jest. W tym zaburzeniu emocje są niestabilne. Mogę być w świetnym humorze, a za chwilę ryczeć nie wiadomo, dlaczego" - powiedziała.
Jak ujawniła, jej problemy zaczęły się, kiedy była nastolatką. Zbiegło się to w czasie z rozwodem jej rodziców. Sprawiło to, że bardzo angażowała się w swoje zajęcia. Potem to się zmieniło i przeszło w marazm i stagnację.
"Moje problemy zaczęły się mniej więcej, kiedy miałam 12 lat, czyli po rozwodzie moich rodziców. Mogłam wpaść w szkołę i w pracę, i w harowanie cały czas. Ale na pewnym etapie, jakieś dwa lata temu, przeszło to w inną stronę – nie miałam siły pracować i nie mam nadal siły. Ale powoli wszystko wraca do normy" - powiedziała.
Julia Wróblewska przyznała ponadto, że jej zaburzenia mocno utrudniają budowanie relacji i utrzymywanie więzi z innymi. Kiedy ma trudny moment, może przez długi czas z nikim się nie kontaktować, zapominać wręcz. Trudno jest także budować związki i znosić ewentualne rozstania.
"Najtrudniej jest mi przy odrzuceniu, przy porzuceniu przez kogoś bliskiego lub przy kłótni, kiedy muszę kogoś porzucić. Najgorzej, kiedy jest to toksyczna relacja, bo do takich mnie ciągnie przez to wszystko. Przyciągam takich ludzi, bo łatwo wywołać u mnie reakcję emocjonalną. Ludzie, którzy się tym żywią, przychodzą i kleją się jak muchy. Najtrudniej mi przy porzuceniu, wtedy jestem na skraju i jest mi ciężko przy rozstaniach" - powiedziała. Dodała, że momenty słabszej kondycji psychicznej prowadzą do chaosu w jej życiu.
"Najgorsze jest to, jaki bałagan robię w takich stanach. Zależałam się miesiąc i schudłam strasznie. To było po zerwaniu. Nie obwiniam chłopaka. Ale była tragedia wtedy. Nawet się nie zorientowałam, kiedy moje mieszkanie zmieniło się w jaskinię. Leżałam pod kocem i patrzyłam w ścianę godzinami i czekałam, aż będę mogła zasnąć. I tak mijały dni. Zbieram się z rozstania kilka miesięcy – codzienne płakanie w poduszkę, impulsy i chodzenie na imprezy. Po ostatnim zerwaniu we wrześniu zbierałam się do grudnia. Kiedy się ustabilizowałam emocjonalnie, poinformowałam wszystkich jednym zdjęciem" - powiedziała.
RadioZET.pl/AS