Oceń
Cześć Shaggy, dzień dobry! Dobrze Cię widzieć w… no właśnie gdzie?
- Cześć! Jestem aktualnie w swoim domu w Kingston na Jamajce.
W takim razie już teraz zazdroszczę pogody.
- No jest miło, nie narzekam (śmiech).
Miła okoliczność naszej rozmowy, bo w tym roku świętujesz 20-lecie swojej płyty „Hot Shot”. 20 lat to kawał czasu. Jak patrzysz na ten album z perspektywy czasu?
- Muszę przyznać, że „Hot Shot” to monumentalny album. Nie tylko jeśli chodzi o moją karierę, ale cały rozwój muzyki dancehall. To płyta, która dała wiele przebojów i pozwoliła przebić się dancehallowi do mainstreamu. W tym sensie jest to niesamowite. Ten moment, w którym wydaliśmy „Oh Carolina”, „Mr Boombastic”, potem całą płytę „Hot Shot” i w końcu piosenkę „It Wasn’t Me”, wzniósł nas na inny poziom i przedstawił tę muzykę całemu światu.
Zdecydowałeś się teraz wydać płytę „Hot Shot 2020”. To album, który zawiera Twoje przeboje w zupełnie nowych wersjach. Zastanawiam się, jak to jest nagrywać swoje hity po raz drugi. Czy to jeszcze adrenalina, czy może już po prostu kolejne wejście do studia i zaśpiewanie?
- Na pewno jest to dobre w tym sensie, że pozwala mi przedstawić te piosenki młodemu pokoleniu. Młodzi używają teraz TikToka i nagrywają filmiki do „It Wasn’t Me”. Co ciekawe – większości z nie było jeszcze na świecie, kiedy ukazał się ten singiel. Wszystko jest w zasadzie nowe – nowa produkcja, nowe wokale, można więc powiedzieć, że to zupełnie nowe piosenki. Dlatego z punktu widzenia młodych ludzi to ciekawe, bo czują to co my, kiedy wydawaliśmy te utwory, ale na swój, współczesny sposób. Mam nadzieję, że spodobają im się nowe wersje piosenek i będą wiązać z nimi jakieś wspomnienia. Natomiast wracając do oryginałów – one nadal istnieją, można do nich wracać. Całość wydawnictwa to jednak pewna celebracja tej mojej muzycznej podróży z dancehallem w sumie od 1993 roku, czyli momentu wydania „Oh Carolina”. Na początku nagraliśmy pięć najczęściej słuchanych w sieci piosenek – „Angel”, „It Wasn’t Me”, „Luv Me Luv, Me”, „Keep’n It Real” i tytułowe „Hot Shot”. Kiedy usłyszałem to bardzo spodobał mi się kierunek, w którym szły nagrania. Po tym pomyślałem, a dlaczego nie zrobić tego z pozostałymi utworami – „Mr Boombastic”, „Oh Carolina”, „Strengh of a Woman” i „Hey Sexy Lady”. Kiedy się zdecydowałem, posłuchałem i zdałem sobie sprawę, że to jest to. Na płytę dodaliśmy także nowe piosenki, bo krążek to nie tylko spojrzenie w moją przeszłość, ale także w przyszłość i to jak będzie brzmiał Shaggy. Dlatego mamy utwór „Primavera” nagrany ze Stingiem, czy „Carribean Plan’. Mamy też cover piosenki Eddy’ego Granta „Electric Avenue” i nową wersję „Buk-In-Hamm Palace” Petera Tosha. Kiedy słuchasz tego albumu czujesz się jak na rollecoasterze emocji – zabawy, uśmiechu, słońca, dobrych wibracji, których akurat teraz szczególnie potrzebujemy.
Wracając do Stinga. Czy to on określił, co zaśpiewa, czy to raczej Ty wybrałeś kompozycje?
- To dosyć niecodzienna sprawa, bo byłem na koncercie Stinga na trasie „The Last Ship” w Los Angeles, to był weekend premiery. Poszedłem na backstage, miał tam wtedy taką małą garderobę, którą przekształciliśmy w studio. Coś tam zanuciliśmy, ja potem kończyłem nagrania na płytę, on to usłyszał i zdecydował się pojawić na krążku. Wiesz, ze Stingiem koncertowaliśmy wspólnie promując nasz wspólny album, więc on doskonale zna te utwory, śpiewał je. A co do utworu „Electric Avenue” – brał czynny udział w nagrywaniu instrumentów. Ja śpiewałem wcześniej tę piosenkę podczas jednego z koncertów ‘Rock For The Rainforest” w Nowym Jorku. To podpowiedział mi, żeby ją wykonać i potem, żeby ją nagrać. Mogę więc śmiało powiedzieć, że był istotną częścią zespołu pracującego przy całej płycie.
Muszę powiedzieć zupełnie szczerze, że ta wersja „Electric Avenue” jest naprawdę rewelacyjna!
- Bardzo dziękuję!
Płyta brzmi bardzo współcześnie. Słyszę na niej styl tropical, elektronikę, trap, hip hop. Rezultat nagrań – świetny. Jestem więc ciekawa, kto rzucał pomysły na poszczególne aranżacje utworów?
- Pracowaliśmy nad koncepcją piosenka po piosence. Szukałem czasem mocno hybrydowych połączeń. Szczerze mówiąc nie usiądę teraz i nie powiem, że jestem specjalistą od trapu. Lubię ten styl, ale wolałem z nim trochę poeksperymentować, połączyć z czymś innym – np. z reggae, dancehallem. Ostatecznie, ta mieszanka ukazuje moje spojrzenie na ten muzyczny kierunek.
Zatem z której piosenki w nowej aranżacji jesteś najbardziej dumny?
- Bardzo podoba mi się tytułowy numer, czyli „Hot Shot”. Podobnie mam z nową wersją „Mr Boombastic”.
Ok, mamy płytę, a co dalej?
- Zamierzam promować to wydawnictwo. Miejmy nadzieję, że sytuacja z Covid-19 się niebawem skończy i pozwoli to na otwarcie koncertów i być może festiwali. Bardzo chciałbym już wrócić na trasę. Poza tym jest kilka projektów, nad którymi teraz pracuję i o których niebawem powiem więcej. Pomagam w produkcji nowego albumu Spice, która jest absolutną królową dancehallu na Jamajce. Czekam na wiele wspaniałych rzeczy.
Mógłbyś zerknąć w swoją playlistę? Czego aktualnie słuchasz?
- Bardzo podoba mi się album Billie Eilish. Poza tym lubię Się. Mam też w swojej bibliotece mnóstwo kompilacji rocka z lat 90., dancehallu z tego czasu, przeróżne numery. Tego więc słucham najczęściej. Poza tym lubię uznanych i wielkich twórców takich jak Billy Joel, Bill Withers był jednym z moich ulubionych artystów, bo pisał piosenki ponadczasowe. Jest jeszcze Marvin Gaye, Stevie Wonder no i wielu artystów, którzy nie są wystarczająco doceniani. Lubię słuchać, uczyć się od nich i czerpać.
Shaggy, trzymam kciuki za sukces Twojej płyty i powodzenie kolejnych projektów. Dziękuję za rozmowę!
- Dzięki!
Rozmawiała Magdalena Barczyk
Oceń artykuł