Obserwuj w Google News

Koronawirus: Antek Smykiewicz utknął w Kambodży. Wokalista nie może wrócić do Polski

Patrycja Chudolińska
2 min. czytania
01.04.2020 20:49
Zareaguj Reakcja

Antek Smykiewicz z powodu pandemii koronawirusa utknął w Kambodży wraz z żoną. Wokalista nie może wrócić do kraju.

Antek Smykiewicz
fot. Adam Jankowski/REPORTER/East News

Pandemia koronawirusa na świecie nabiera tempa. W związku z rosnącym zagrożeniem władze większości krajów zadecydowały o zamknięciu granic, zarówno dla osób wyjeżdżających, jak i powracających do kraju. Odwołano niemal wszystkie loty międzynarodowe, w tym te do Polski. Obywatele naszego kraju mogli skorzystać z akcji #LotdoDomu, jednak ta również niebawem dobiegnie końca. Nie ze wszystkich miejsc udało się sprowadzić Polaków do domu. W trudnej sytuacji jest m.in. wokalista Antek Smykiewicz. Mężczyzna wybrał się na egzotyczne wakacje z żoną. Niestety, obecnie nie mają szans na powrót do kraju. Przebywają na wyspie Koh Rong Samloem w Kambodży w resorcie swoich przyjaciół.

- Nie mamy za bardzo opcji, żeby wrócić teraz do domu. Wszystkie ośrodki naokoło zostały pozamykane z powodu pandemii. Na wyspie praktycznie nie ma ludzi - zrelacjonował w rozmowie w "Dzień dobry TVN".

Antek Smykiewicz nie może wrócić do Polski

Wyspa jest odizolowana od reszty kraju. Zatrzymane zostały m.in. dostawy jedzenia.

- Nie ma już dostaw z lądu, jeśli chodzi o jedzenie, ale kupujemy ryby od rybaków. Robimy sobie kolacje sami. Pływamy codziennie łódką hotelową i kupujemy bezpośrednio z kutra - wyjaśnił wokalista w "DDTVN".

Antek Smykiewicz z żoną nie zdołali dotrzeć na #LotdoDomu. Starają się jednak nie tracić pozytywnego nastawienia i korzystać z pobytu na wyspie. Najbardziej martwią się o zdrowie bliskich przebywających w Polsce.

- Mamy siebie przede wszystkim - dodał muzyk.

Smykiewicz podkreśla, że kontaktuje się z ambasadą polską w Niemczech, ponieważ w samej Kambodży nie ma placówek dyplomatycznych. Sytuacja jest jednak trudna.

- Są ważniejsze destynacje, niż Kambodża, w których są ludzie do odebrania. Ja to rozumiem. Też wiem, jak jest. Nie chcę robić z siebie nie wiadomo jakiej ofiary, bo jesteśmy zaradni i sobie poradzimy. Między nami jest tak, że na początku się baliśmy, było trochę nerwowych sytuacji. Teraz mamy taki zapas żarcia, że już się nie przejmujemy tym wszystkim. Zamówiliśmy tonę ryżu i 500 kg makaronu, więc jest tak, jak w Polsce.

Antek Smykiewicz przewiduje, że najprawdopodobniej będzie musiał spędzić z żoną w Kambodży jeszcze dwa miesiące.

RadioZET.pl/PCh