Alan Walker w rozmowie z Radiem ZET: "Ludzie znajdują inspirację w tym, co robię"
Alan Walker wydał niedawno swoją drugą płytę "World of Walker", na której pojawia się m.in. znany z Eurowizji - Benjamin Ingrosso. Norwerski DJ, producent i twórca przeboju "Faded" opowiedział w rozmowie z Radiem ZET o najnowszym albumie, koncertach, łączeniu muzyki ze światem gamingu czy ulubionej ścieżce dźwiękowej.

Magdalena Barczyk: Cześć Alan! Twoja druga płyta – „World Of Walker” jest już na rynku. Czułeś stres i jakąś taką adrenalinę przy jej wydaniu czy podszedłeś do tej premiery na luzie?
Alan Walker: Nigdy nie jestem całkowicie zrelaksowany, w końcu wydaję muzykę, nad którą pracowałem kawał czasu. Zdecydowanie czuję pewnego rodzaju ekscytację – jak te nowe piosenki odbiorą fani? Czy im się spodobają? W zasadzie cały ubiegły rok poświęciłem na stworzenie tej płyty.
Co według ciebie jest największym zaskoczeniem tym albumie?
Chyba ta różnorodność stylów. Poza tym jest też coś dla fanów Hansa Zimmera. Naprawdę czuję się podekscytowany, ale to już chyba mówiłem (śmiech).
Sama płyta ma też wyjątkową okładkę. Jak została stworzona?
Tworzenie tej okładki było świetnym doświadczeniem. Mam swoją grupę fanów, z która tworzyłem już kilka projektów. Od muzyki przez różne produkcje, aż do tzw. lyric video. Teraz pomyślałem, że pora na kolejny unikalny projekt i wymyśliłem okładkę. Fani z całego świata wysłali do mnie swoje zdjęcia na specjalną stronę internetową, a potem połączyliśmy je w jeden obraz. Wyszło to świetnie.
Jesteś mistrzem muzycznych współprac. Nie brakuje ich także na „World Of Walker”. Która z nowych piosenek jest pod tym względem najciekawsza według Ciebie?
Bardzo lubię „Man On The Moon”. Uwielbiam The Weeknda i trochę się nim zainspirowałem. Poza tym ta piosenka nie powstałaby gdyby nie świetny Benjamin Ingrosso. Kolejną piosenką jest „Not You” z Emmą Steinbakken. To zdecydowanie inny numer od poprzednich propozycji spod szyldu Alana Walkera. Piękne wokale, mam nadzieję, że spodobają się publiczności.
Przeglądając w sieci to jak wygląda Twoje życie, ma się wrażenie, że jesteś w ciągłej muzycznej podróży – tworzysz i niezmordowanie ruszasz w różne miejsca na ziemi. Nie masz czasem ochoty odciąć się od muzyki?
Muszę Ci powiedzieć, że tak naprawdę każdy mój dzień kręci się wokół muzyki. Nawet kiedyś sobie to uświadomiłem, że nie jestem w stanie się po prostu od tego zdystansować. Ja generalnie uwielbiam pracę z muzyką, cieszę się kiedy przez większość czasu mogę się na niej skupić. Z kolei kiedy jestem w trasie też mam chwilę na to, by coś zmiksować, przygotować sobie seta, którego zagram dla publiczności. Chyba po prostu nie ma dla mnie ucieczki.
Ale tych podróży to Ci naprawdę zazdroszczę! Możesz zobaczyć kawał świata.
Zgoda w stu procentach. Poznaję różne odległe miejsca i ich doświadczam, to jest fantastyczne.
Jesteś zatem obywatelem świata. Czy możesz jakoś porównać granie na żywo w różnych częściach świata? Co jest podobne a co różne?
Podobna jest scena. Tu różnica jest w tym, czy gram w klubie czy na festiwalach. Różnie bywa z tłumem bawiących się ludzi. Czasem jest szał, a czasem tak na „okej z plusem”. Bywa, że ludzie przyjmują entuzjastycznie wszystko, co zrobisz i wtedy myślisz sobie – „ojj, ale ogień”, a zdarza się, że widzę ze sceny, że obserwują, ale nie specjalnie reagują. Dobrze się bawią, ale bez przesady. No i wtedy pojawia się w mojej głowie coś takiego – dobra, muszę ich rozruszać, ale nie jest łatwo.
Dobrze, to co zrobić, żeby był ten przysłowiowy „ogień”?
Czasem jest tak, że ludzie są jakoś w sobie zamknięci. Wtedy krzyczę coś na kształt „ręce w górę” – oczywiście kiedy wyczuwam, że mam pod to piosenkę. Innym sposobem jest zagadanie do nich. Oni czują się wtedy bardziej zachęceni. Można powiedzieć czasem cokolwiek i ludzie będą krzyczeć „jeeeeee”. Dam Ci przykład – mogę powiedzieć… o – „dziś zjadłem super śniadanie”. A publiczność wtedy: „taaaaakkkk!!!” Po prostu to działa tak, że kiedy użyjesz mikrofonu ludzie się ożywiają: „ej, on coś do nas mówi!”
Czytałam gdzieś, że jesteś wielkim fanem ścieżek dźwiękowych do filmów. A więc – pierwsza rzecz – czy mam rację i druga – co szczególnie Ci się w nich podoba?
Tak, to prawda. W soundtrackach podoba mi się przede wszystkim to, że mają piękne melodie. Oprócz tego uwielbiam dźwięk grania na „żywych” instrumentach – skrzypce, wiolonczele i wiele innych. Oczywiście można usłyszeć je też w innych gatunkach, ale tu brzmią wyjątkowo. Co więcej – znakomici kompozytorzy tworzący muzykę filmową skupiają się właśnie na melodiach. Lubię w nich te emocje, melancholię. To mnie porusza i inspiruje.
Ulubiony temat?
Zdecydowanie „Time” Hansa Zimmera, no i cała ścieżka dźwiękowa „Piratów z Karaibów”.
Po tych latach bycia na scenie łatwo jest odróżnić Twoją piosenkę od innych. Wypracowałeś sobie swój styl i specyficzne brzmienie. Zdarzyło Ci się, że ktoś z młodych artystów otwarcie powiedział, że chciałby kiedyś brzmieć jak Alan Walker?
Może niekoniecznie dokładnie, że brzmieć jak ja, ale zauważam, że ludzie znajdują inspirację w tym, co robię. Bywa też tak, że biorą na warsztat moją piosenkę, dodają coś od siebie, albo ją przerabiają. To fajne. Tak teraz wygląda w wielu przypadkach tworzenie muzyki.
Sześć lat temu wydana została taka piosenka… „Faded” (śmiech). Powiedzmy to sobie wprost: ona zmieniła Twoje życie.
Muszę powiedzieć, że sama myśl o tym, że minęło sześć lat jest dla mnie nieprawdopodobne. W ogóle tego nie czuję, mam wrażenie, że to raptem dwa, trzy lata wstecz. Moje życie bardzo się zmieniło dzięki tej piosence. To piękna podróż z wieloma koncertami i spędzonymi w drodze dobami. Cieszę się z tego, co wynikło po wydaniu tego utworu.
Bez wątpienia scena jest Twoim przeznaczeniem i żywiołem, ale czy jest gdzieś takie miejsce, w którym czujesz się równie dobrze?
To chyba będzie mój fotel w którym… gram w gry. (śmiech)
Właśnie – koniecznie trzeba wspomnieć o tym, że to, w jaki sposób połączyłeś świat gamerów i fanów muzyki jest nieprawdopodobny. U Ciebie te światy się… przenikają. Powiedz mi zatem, jak wiele mają one ze sobą wspólnego?
Bardzo dużo – dokładnie tak jak powiedziałaś – one się przenikają. Zresztą miałem okazję współpracować przy kilku projektach wirtualnych. Świat gamingu jest w stu procentach otwarty na muzykę i różne pomysły. Tak naprawdę myślę, że jesteśmy na początku tej wspólnej drogi.
Co teraz zaznaczyłeś jako najbliższe plany w kalendarzu?
Promocja albumu, więcej koncertów, no i więcej sesji, podczas których powstanie nowa muzyka.
Na koniec przepraszam, ale mała prywata. Jako fanka psiaków muszę zapytać, jak tam miewa się Wasz rodzinny, przepiękny biały pupil? Wydaje mi się, że to szpic włoski.
Happy Walker? Dobrze, obecnie jest z moją siostrą. Ale wszystko z nim w porządku (śmiech).
Alan, bardzo dziękuję za tę przemiłą rozmowę. Działaj, trzymamy kciuki za kolejne hity.
Bardzo dziękuję, było mi bardzo miło. Do zobaczenia!
Rozmawiała
Magdalena Barczyk