Oceń
"Sprawa dla reportera" jest programem kultowym, ale nie tylko dlatego, że jest na antenie już blisko 40 lat. Tylu absurdów, kontrowersyjnych wypowiedzi i dziwnych tematów co w audycji Elżbiety Jaworowicz nie było w żadnym polskim programie interwencyjnym. "Szopka" i "cyrk" - często ciśnie się na usta na widok tego, co wyprawia się w programie. Oto kilka z najdziwniejszych momentów w historii "Sprawy dla reportera".
"Sprawa dla reportera" Elżbiety Jaworowicz jest flagowym programem interwencyjnym Telewizji Polskiej. W audycji prezentowane są trudne i często bulwersujące sprawy, którym próbują zaradzić zaproszeni do studia eksperci. Nad ludzkimi dramatami debatuje zawsze szeroki przekrój gości, od prawników i przedstawicieli władzy, po działaczy społecznych, duchownych i celebrytów.
Ponadto Elżbieta Jaworowicz stara się urozmaicać audycje występami muzycznych gości. Burzliwym dyskusjom niejednokrotnie towarzyszą popisy gwiazd disco polo, które w opinii wielu widzów gryzą się z interwencyjnym charakterem programu i zamieniają poważny program w szopkę.
Niestety absurd w "Sprawie dla reportera" wciąż trzyma się mocno, a Elżbieta Jaworowicz i jej goście niezmiennie dbają, żeby było trochę śmieszno, trochę straszno.
Gość wyprowadzony ze studia
Prezes Stowarzyszenia Dzielny Tata został wyprowadzony ze studia przez ochronę. Mężczyzna nie reagował na prośby zaprzestania prowadzenia relacji live na Facebooku w trakcie programu. Wywiązała się jatka z udziałem m.in. Tomasza Terlikowskiego i Krzysztofa Rutkowskiego, który przyszedł do studia z ekipą w kominiarkach. Doszło do zaskakującej sytuacji: to Jaworowicz i goście opuścili studio, a nie wypraszany Michał Fabisiak.
Ksiądz do kobiety po mastektomii
Zaproszony ksiądz oburzył się, że obecna w studiu kobieta, będąca po mastektomii, "nie obsługuje męża w łóżku". - Pani jako żona ma też obowiązki. To jest obowiązek małżeński - upominał ją duchowny. - Ksiądz tak sądzi? - zapytała zszokowana Jaworowicz. Inni gości również nie kryli zdumienia. Duchowny był jednak nieprzejednany.
Zenek śpiewał, ojciec płakał
Program o chorym na siatkówczaka Franku uświetnił występ Zenka Martyniuka. Gwiazdor wsparł zbiórkę na leczenie chłopca i specjalnie dla niego zaśpiewał u Elżbiety Jaworowicz. Cel był szczytny, ale jak zwykle zabrakło wyczucia. Widzom zaserwowano niesmaczny miks ujęć śpiewającego z playbacku Zenka, zalanego łzami ojca i Jaworowicz podrygującej na krześle w rytm discopolowego hitu.

"Żono moja", łzy i tańce w studiu
Zespół Masters zaśpiewał "Żono moja" w ramach puenty do odcinka o kobiecie, która walczyła z mężem o prawa do opieki nad dziećmi. W tle znęcanie się i przemoc seksualna, ale w zapowiedzi dramat kobiety został spłycony do opowiastki o tym, jak 8 marca nieczuły mąż zamiast róż, przyniósł jej słoik śledzi.
W studiu miała miejsce kuriozalna scena: bohaterka reportażu płakała, gdy w tle sączył się weselny hit, a roześmiana Elżbieta Jaworowicz podrygiwała wesoło w takt muzyki.
Pani Maryno, nie wiem, co powie romantyczny małżonek, ale nareszcie się pani uśmiechnęła! - wypaliła nagle do zmieszanej bohaterki odcinka.
Tragikomiczny show dopełniły pląsy gości. Pan profesor porwał w tany Marię Wentlandt-Walkiewicz, a przyglądający się im mecenas Kaszewiak zanosił się śmiechem.

"Czy lubi pani na ostro?"
Zapytał Elżbietę Jaworowicz jeden z bohaterów programu, z zawodu artysta estradowy, i wyciągnął noże. Nagle przerwano poważną dyskusję, żeby popatrzeć na cyrkowe popisy. Mężczyzna przeciął jabłko w powietrzu, żaglował i postawił sobie ostrze na czole. Potem na wizji pojawił się pyton. Jedni go głaskali, inni spoglądali z przerażeniem, a Renata Beger dała sobie założyć węża na szyję. "Proszę państwa, ale ja program mam publicystyczny, a nie rozrywkowy" - przypomniała na wszelki wypadek Elżbieta Jaworowicz.

Prawnik Piotr Kaszewiak regularnie gości w „Sprawie dla reportera”. W odcinku poświęconym ciężko choremu chłopcu mecenas stanął na głowie - dosłownie i w przenośni - żeby wesprzeć zbiórkę na horrendalnie drogą operację. Zainspirowała go akrobacja obecnej w studiu cioci chłopca, zawodowej gimnastyczki. Potem część widzów wytykała mecenasowi, że "pajacowanie" w telewizji nie licuje z powagą jego zawodu.
Oczywiście - zawsze mam w pamięci to, kim jestem i to, że wykonuję zawód zaufania publicznego. Toga adwokacka i złożone ślubowanie nie mogą jednak krępować odruchów człowieczeństwa. Jeśli czasem trzeba okazać odrobinę dystansu do samego siebie i wykonywanego zawodu, po to, by uratować ludzkie życie, nigdy nie będę miał z tym problemu – tłumaczył w rozmowie z WP Piotr Kaszewiak.

Wypchany bóbr
Przedmiot został przyniesiony do studia jako symbol przeszłości pana Zygmunta, który po rozwodzie stracił zabytkowy pałac i "ostał mu się jeno sznur, stare kalesony i wypchany bóbr" – powiedziała Jaworowicz. Mężczyzna stwierdził, że "bobry i żona to dwa gatunki, które go niszczą". W rzeczywistości sprawa wcale nie była zabawna, ale przez wypchane zwierzę trudno było odnieść wrażenie, że rozmowa w studiu toczy się na poważnie...

Ksiądz ostrzega Polki
Duchowny zaapelował do polskich kobiet, żeby nie wiązały się z obcokrajowcami, bo to wróży problemy.
- To przesłanie do pięknych polskich dziewcząt: zastanówcie się sto razy, jeżeli wychodzicie za mąż - przestrzegał ks. Jurczuk, ten sam, który kiedyś przypominał kobiecie po mastektomii, że ma obowiązek "obsługiwać męża w łóżku". - No nieee, znowu rasistowski tekst - obruszyli się goście. - "Nie bierzcie kolorowego", haha, brawo, proszę księdza - skwitował głupotę polskiego kanonika przedstawiciel muzułmanów w Polsce.
Prawniczka o aborcji, matka dostała ataku paniki
W programie doszło do ostrej wymiany zdań między matką chorego chłopca a mecenas Marią Wentlandt-Walkiewicz. Prawniczka dała kobicie do zrozumienia, że ta powinna była przemyśleć, "jaki los gotuje dziecku", powołując je chore na świat.
- Ja nie mogę patrzeć na Eryka, bo on cierpi. I temu dziecku bezapelacyjnie trzeba pomóc. Co do tego nie mam żadnych zastrzeżeń. Matka, która kocha dziecko, musi się zastanowić, jaki mu ewentualnie gotuje los. I wie pani co, zastanawiam się, czy jako matka nie podjęłabym innej decyzji. Bo kocham dziecko i nie chciałabym, żeby na moim dziecku eksperymentowano - stwierdziła Maria Wentlandt-Walkiewicz.
W końcu emocje w studiu były tak duże, że mama Eryka dostała ataku paniki.
Wybuchł skandal, przez który zbiórka na chorego Eryka miała się zatrzymać. Po skargach widzów rada Etyki TVP wydała orzeczenie ws. wypowiedzi Wentlandt-Walkiewicz.

"Różaniec śmierdzi alkoholem"
Elżbieta Jaworowicz zaprosiła zwaśnione byłe małżeństwo. Mężczyzna oskarżany o picie i przemoc poskarżył się, że była żona nawet nie dawała mu w spokoju odmówić różańca. Licząc na zdobycie przychylności prowadzącej, pokazał jej modlitewne akcesorium. - Lekki, piękny, drzewo jest różane - zachwycała się Jaworowicz. - Może pachnie? On dla pana pachnie? - spytała badawczo. W studiu zapadła cisza. Po chwili Jaworowicz wypaliła, powołując się na zdanie eksżony, że "różaniec śmierdzi alkoholem". Skonsternowany pan Wiesław nie bardzo wiedział, co ma odpowiedzieć na tak głupią uwagę. Jego była żona też jakoś zamilkła...
Żona wiedźma i dyskusja o czarnej magii
"Sprawa dla reportera" w tym odcinku wzbiła się na wyżyny absurdu. Przytoczono historię pana Daniela, któremu żona, "przydrożna czarownica", przemieniła syna Polaka w Ukraińca. Tak naprawdę sprawa dotyczyła problemu natury prawnej: mężczyzna chciał odzyskać syna uprowadzonego przez żonę na Ukrainę, ale nie wiedzieć czemu, w programie sporo miejsca poświęcono wątkowi rzekomego okultyzmu Ukrainki. Elżbieta Jaworowicz i zaproszeni eksperci ze śmiertelną powagą słuchali opowieści o klątwach i rytuałach czarnej magii, odprawianych przez żonę bohatera odcinka.
- Brała garnek, wlewała mocz, dodawała świńską słoninę, gotowała to i odmawiała jakieś modlitwy. Potem to wylewała i kazała mi jeździć szukać psa, który to zje - opowiadał w materiale pan Daniel.
Potem wypowiadali się eksperci, w tym rapujący ksiądz Rafał Główczyński. - Niech ksiądz coś teraz zarapuje - namawiała go Elżbieta Jaworowicz, ale na szczęście do tego nie doszło...

Szopka z Rosiewiczem przy kobicie, której córka popełniła samobójstwo
O tym, że twórcom "Sprawy dla reportera" brakuje wyczucia, najlepiej świadczył ten odcinek z udziałem Andrzeja Rosiewicza. W jednym wydaniu połączono dramatyczną historię pani Barbary, walczącej o wnuczki po samobójstwie córki, i wesoły występ dedykowany choremu Pawłowi z "Szansy na sukces".
Rosiewicz tańczył krakowiaka i śpiewał "Chłopcy radarowcy", wtórował mu bosy Paweł, a Jaworowicz płakała ze śmiechu. Wszystko obok pogrążonej w smutku pani Barbary.
- Goście patrzą na mnie z wyrzutem, zwłaszcza babcia - powiedziała Jaworowicz, łypiąc okiem na minę pani Basi i przeszła do omawiania tragicznych losów kobiety.
Na koniec programu włoski artysta zaśpiewał hit "Ti amo". Elżbieta Jaworowicz znowu odpłynęła przy dźwiękach muzyki...
Oceń artykuł