Oceń
Halloween 2021 coraz bliżej, więc czas znaleźć odpowiedni horror na wieczór święta duchów. Które nowe horrory warto obejrzeć? W naszej galerii najlepszych horrorów ostatniej dekady znajdziecie 10 dowodów na to, że kino grozy nie umarło wraz z latami 90. XX wieku, a wręcz przeciwnie - przechodzi obecnie prawdziwy renesans.
Nowe horrory wcale nie ustępują poziomem kultowym produkcjom, które w latach 70.-90. XX wieku wydali na świat twórcy pokroju Wesa Cravena i Johna Carpentera. Owszem, kino grozy zaliczyło pewien przestój, kiedy do kin wchodziły głównie potworki pokroju "Nocnego pociągu z mięsem" i "Drogi bez powrotu" (lub koszmarne remake'i klasycznych tytułów), jednak od dobrych kilku lat zaskakuje nas raz za razem. Pozytywnie rzecz jasna.
Najlepsze horrory ostatniej dekady do obejrzenia w Halloween: Top 10 [ZDJĘCIA]
Za sprawą Ariego Astera, Jordana Peele'a, Roberta Eggersa, czy nawet Jamesa Wana, odzyskaliśmy wiarę, że kino grozy ma nam jeszcze wiele do zaoferowania. Na przestrzeni ostatnich lat ukazało się wiele produkcji, które nie tylko nas przeraziły, ale także zachwyciły wysokim poziomem artystycznym i olbrzymimi ambicjami. Horror przestał być wreszcie kojarzony ze sztampowymi, popcornowymi straszakami, a twórcy coraz częściej sięgają po mariaż grozy z innymi gatunkami, czego efektem są perełki, które już weszły do panteonu klasyki horroru.
Jeśli zatem tegoroczne Halloween pragniecie spędzić przed telewizorem, a kultowe horrory z lat dawno minionych ani trochę was nie interesują, zachęcamy do zerknięcia w powyższą galerię. Znajdziecie tam (nasze subiektywne) zestawienie 10 absolutnie najlepszych horrorów ostatnich lat. W końcu nowe horrory to teraz marka sama w sobie.
W naszej galerii najlepszych horrorów ostatniej dekady znajdziecie produkcje z różnych podgatunków, a przyjrzenie się ich opisom szybko sprawi, że dostrzeżecie ogrom zamiłowania współczesnych twórców do wszelkiej maści eksperymentów. Większość filmów grozy z naszego zestawienia to produkcje nieoczywiste, które zaskoczyły nas zarówno treścią, jak i formą. Części z nich udało się też przebić do mainstreamu (i zgarnąć nominację do Oscara) udowadniając, że z popularnością nie zawsze wiąże się wtórność i schematyczność.
Zaznaczamy jednak, że skupiliśmy się wyłącznie na horrorach filmowych. Zatem, choć "The Haunting of Hill Housee" zaliczamy w poczet absolutnie najlepszych horrorów ostatnich lat (a nawet w dziejach), zabrakło go w naszej galerii. Jeśli jednak szukacie dobrego serialu grozy, odsyłam was do innego artykułu naszego autorstwa, w którym znajdziecie listę najlepszych horrorów w odcinkach, jakie widziała telewizja.

"Dziedzictwo. Hereditary" (2018), reż. Ari Aster
Absolutnie najlepszy horror ostatnich lat. "Dziedzictwo. Hereditary" to niekonwencjonalna produkcja, która przez swoje wyjście poza schemat nie wszystkim przypadła do gustu. W trakcie seansu poznajemy tu historię rodziny Grahamów, których po śmierci seniorki rodu zaczynają nawiedzać coraz dziwniejsze zdarzenia.
Co najważniejsze, horror Ariego Astera należy do rzadkich przypadków, w których po odarciu go z otoczki grozy, wciąż broni się jako pełnoprawny film. Poza straszeniem nas (a uwierzcie, to robi pierwszorzędnie) oferuje bowiem psychologiczną podróż po umysłach zrozpaczonych ludzi, którzy starają się poradzić sobie z poczuciem straty. Chapeau bas.

"Czarownica: Bajka ludowa z Nowej Anglii" (2015), reż. Robert Eggers
Kolejny horror, który zyskał tylu zwolenników, co przeciwników. Wszystko za sprawą specyficznej formy, niespiesznej narracji i rezygnacji z tanich jump scare'ów na rzecz stopniowego budowania obezwładniającego napięcia. "The VVitch" to film, w który może trudno się wgryźć, jednak gdy już to zrobicie, gwarantujemy, że zrobi nas was piorunujące wrażenie.
Rzecz dzieje się w latach 30. XVII wieku w Nowej Anglii. W trakcie seansu przyglądamy się losom małżeństwa, które wraz z piątką dzieci wiedzie biedne, acz spokojne życie. Gdy jednak plony zaczynają niszczeć, a najmłodszy z synów znika, bliscy stają się dla siebie śmiertelnymi wrogami.

"Midsommar. W biały dzień" (2019), reż. Ari Aster
Tym razem Ari Aster zabiera nas do odizolowanej od świata szwedzkiej wioski, której mieszkańcy kultywują dość... ekscentryczne tradycje.
"Midsommar" jest psychodelicznym horrorem, który wyróżnia przede wszystkim fakt, iż jego akcja rozgrywa się niemal w całości za dnia. Reżyser nie straszy nas zatem zjawami lub innymi kreaturami czającymi się w ciemnościach, a ponownie stawia na podróż w głąb ludzkiej psychiki. Poznajemy tu historię młodej dziewczyny, która właśnie straciła jedną z najbliższych jej osób. By poradzić sobie z żałobą, wyrusza z chłopakiem i jego znajomymi do wspomnianej wioski. Jednak, gdy mieszkańcy pokazują swoje prawdziwe oblicze, zwykły wakacyjny wyjazd zmienia się w najprawdziwszy koszmar.

"Uciekaj!" (2017), reż. Jordan Peele
Zdobywca Oscara za najlepszy scenariusz oryginalny. W "Uciekaj!" Jordan Peele serwuje nam trzymającą w napięciu opowieść o czarnoskórym mężczyźnie, który odwiedza rodziców swojej dziewczyny. Szybko zaczyna odnosić jednak wrażenie, że nie są oni takimi ludźmi, na jakich się kreują, a atmosfera w posiadłości staje się coraz bardziej napięta.

"The Lighthouse" (2019), reż. Robert Eggers
Robert Pattinson i Willem Dafoe w sugestywnym i psychodelicznym horrorze Roberta Eggersa (twórcy "The VVitch") o dwóch latarnikach, którzy znajdując się na odciętej od świata wyspie, muszą stawić czoła doskwierającej samotności i narastającej paranoi.
"The Lighthouse" chwilami przywodzi na myśl koszmar senny, z którego wcale nie chcemy się budzić. Fenomenalne zdjęcia i równie świetne aktorstwo sprawiają, że brak jakiejkolwiek nominacji do Oscara traktujemy jako prawdziwą porażkę Akademii.

"Ciche miejsce" (2018), reż. John Krasinski
Niezwykle popularny i szeroko chwalony horror Johna Krasinskiego o bardzo ciekawej koncepcji. Na czas seansu przenosimy się do postapokaliptycznej rzeczywistości, w której świat opanowały potwory czułe na nawet najdrobniejszy dźwięk. Pięcioosobowa rodzina usiłuje przeżyć w skrajnie trudnych warunkach, co - jak się z pewnością domyślacie - nie jest takie proste.

"Coś za mną chodzi" (2014), reż. David Robert Mitchell
Kapitalny horror z naprawdę oryginalnym zamysłem. Śledzimy tu losy młodej dziewczyny, która po odbyciu stosunku seksualnego naznaczona zostaje klątwą. Od te pory gdziekolwiek się ruszy, śledzi ją tajemnicza siła, która może przybrać oblicze absolutnie każdej osoby.
Brzmi ciekawie, prawda? Jeśli zatem nie mieliście jeszcze okazji zapoznać się z "Coś za mną chodzi", tegoroczne Halloween jest ku temu idealną okazją.

"Babadook" (2014), reż. Jennifer Kent
Umiejętne połączenie horroru z kinem psychologicznym. Jennifer Kent opowiada nam tu historię niejakiej Essie Davis, której sześcioletni synek zarzeka się, że nocą nawiedza go tytułowy potwór. Kobieta musi więc zadać sobie pytanie: czy w domu naprawdę dzieją się rzeczy rodem z sennego koszmaru, czy wraz z synem zaczynają po prostu tracić zmysły?

"Obecność" (2013), reż. James Wan
Jeden z najpopularniejszych nowych horrorów, który zapoczątkował całe uniwersum grozy. James Wan postanowił wziąć na warsztat (rzekomo autentyczne) dokonania Eda i Loraine Warrenów - słynnych demonologów łączonych między innymi z koszmarami w Enfield i Amityville. W efekcie zaserwował nam naprawdę przerażającą opowieść o nawiedzonym domu, która choć stanowi klasyczny przykład popcornowego straszaka, prezentuje naprawdę wysoki poziom.
"Obecność" doczekała się w kolejnych latach dwóch sequeli (pierwszy powtórzył sukces poprzednika, o drugim wolelibyśmy zapomnieć) i serii spin-offów, które niestety pozostawiają już wiele do życzenia.

"Suspiria" (2018), reż. Luca Guadagnino
Amerykański remake kultowego włoskiego horroru z lat siedemdziesiątych. "Suspiria" to opowieść o młodej baletnicy, która rozpoczyna naukę w prestiżowej niemieckiej akademii tańca. Na jej nieszczęście okazuje się, że tuż przed jej przyjazdem zniknęła jedna z uczennic, a placówka skrywa wiele mrocznych tajemnic.
Oceń artykuł